„Dla Boga nie ma nic niemożliwego”
Maria Teresa Carloni, włoska mistyczka-stygmatyczka, została wybrana przez Boga, aby nieść pomoc Kościołowi prześladowanemu na Wschodzie. Jej misja jest dowodem na to, że modlitwa i ofiara człowieka w zjednoczeniu z męką Jezusa Chrystusa może uruchomić wydarzenia cudowne.
Kościół Milczenia
W systemie totalitarnym stworzonym przez Stalina poczesne miejsce zajmowała bezwzględna walka z religią, nazywaną „opium dla mas”. Żeby odciągnąć ludzi od Boga i praktyk religijnych, trzeba było najpierw zohydzić w ich oczach duchowieństwo, przedstawić duchownych jako wyzyskiwaczy, którzy sprawują magiczne obrzędy za odpowiednią zapłatą, oszukując prosty lud, naiwnie wierzący w takie zabobony. Duchowieństwo katolickie znów – to szpiedzy Watykanu, wrogowie ustroju, ludzie na usługach imperializmu. Wobec wiernych i duchownych obrządków unickich (których było wiele nie tylko na Ukrainie, ale też na Bałkanach) zastosowano osobną taktykę: uznając ich za odszczepieńców od prawosławia, urządzono pokazowe zjazdy „powrotu do jedności”, wcielając ich siłą do Kościoła prawosławnego i uniemożliwiając im wszelkie kontakty z Kościołem katolickim, a przede wszystkim ze Stolicą Apostolską. Kościół prawosławny natomiast podporządkowano władzy państwowej i starano się podobne enklawy tworzyć w Kościele katolickim, obiecując różne przywileje pod warunkiem lojalności wobec dyrektyw rządowych, a wyrzeczenia się posłuszeństwa Rzymowi. Udało się to przede wszystkim w Chinach; w Polsce taką próbą było stworzenie ruchu „księży patriotów”, która się nie udała.
Komunizmowi nie wystarczyło uderzyć w duchowieństwo – chciał uderzyć w samą religię, w Boga, odzwyczaić ludzi od pacierza, cerkwi i nabożeństwa, aby uczynić obcymi same pojęcia: Bóg, wiara, życie wieczne.
Walka z Bogiem zaczęła się w Związku Radzieckim razem z rewolucją październikową w 1917 r.; później przeniosła się ona wraz z ustrojem komunistycznym do krajów całego bloku, a więc do krajów demokracji ludowej oraz do Chin. W praktyce prześladowania religijne rozciągnęły się od wschodniej Europy do Oceanu Spokojnego. W Chinach trwają do dziś.
Na tym polu śmierć Stalina w 1953 r. nie przyniosła zmian. Kościoły unickie były zdelegalizowane, wierni obrządków unickich ścigani za jakikolwiek przejaw życia religijnego lub próby szukania pomocy duchowej u księży katolickich. Kościół katolicki bardzo ograniczony na polu duszpasterskim, biskupi wygnani ze swoich diecezji, więzieni lub internowani; w ZSRR organizacja kościelna nie istnieje, księża w większości zesłani do łagrów, kościoły zamknięte… Wszystko działo się za „żelazną kurtyną” oddzielającą Związek Radziecki od krajów Zachodu; chodziło o to, aby zamknąć wszelkie kanały informacyjne mogące mówić wolnemu światu o tym, co się działo i co się dzieje tam, gdzie panuje ustrój komunistyczny. A wewnątrz „bloku” panował strach zamykający ludziom usta. W ZSRR nawet rodziny nie śmiały się dowiadywać o los swych aresztowanych członków. Prześladowany Kościół nie miał jak mówić o sobie; właśnie o to władzy chodziło, aby na temat Boga, wiary, skazanych czy zabitych kapłanów panowało milczenie. Taktykę milczenia stosowano częściej – znamy jej mechanizm użyty wobec zbrodni katyńskiej.
Maria Teresa poznaje swoją
misję
W Jugosławii panował reżym komunistyczny oraz dyktatorskie rządy generała Broz-Tita. Arcybiskup Zagrzebia i prymas Chorwacji Alojzy Stepinac (dziś już błogosławiony) w pokazowym procesie został najpierw skazany na kilkanaście lat ciężkich robót, a w 1951 r. zmieniono mu tę karę na areszt domowy w Krasiciu, gdzie przebywał pod ścisłym nadzorem policyjnym. W całym kraju panowało prześladowanie religii, niemniej jednak do arcybiskupa dotarła wiadomość, że kilku księży z jego diecezji prowadzi konspiracyjną pracę duszpasterską, spotykając się małymi grupami wiernych. Biskup Stepinac bardzo zapragnął choć raz uczestniczyć w takim spotkaniu ze swymi owieczkami. Trudność stwarzała obstawa policyjna, ale także ciężka choroba nóg hierarchy, wyniesiona przezeń z obozu. Tym samym dotarcie piechotą do miejsca spotkania wymagałoby przezwyciężenia przez arcybiskupa nieopisanego bólu...
I tu zaczęła się misja Marii Teresy. O pragnieniu arcybiskupa Stepinaca powiedział jej „głos” wewnętrzny, pytając, czyby nie przejęła bólu hierarchy na siebie, aby mógł on dotrzeć do swoich wiernych. Maria Teresa się na to zgodziła; przez kilka godzin cierpiała bardzo, ale arcybiskup dotarł na spotkanie i wrócił szczęśliwie, niezauważony przez strażników.
Od tej pory, czyli od 1954 r., Maria Teresa na pytania „głosu” o zgodę odpowiadała, przyjmując cierpienia różnych męczenników Kościoła Milczenia. 6 grudnia 1954 r. otrzymała nowy dar wspomagania prześladowanego Kościoła.
Dzięki bilokacji mogła znaleźć się w różnych miejscach odosobnienia, gdzie więziono księży, biskupów oraz wiernych, którzy w danym momencie potrzebowali duchowego wsparcia po doznanych udrękach albo mieli ważne informacje do przekazania. Maria Teresa, wezwana „głosem”, nigdy nie odmówiła swego udziału, a zjawisko bilokacji zaczęło być u niej coraz częstsze. Polegało ono na tym, że Maria Teresa, pozostająca fizycznie w swoim mieszkaniu w Urbanii, była dostrzegana w swej cielesnej postaci gdzie indziej (nieraz w miejscu odległym o tysiące kilometrów). Tam rozmawiała, czyniła różne rzeczy ponadnaturalne, na przykład przechodziła przez zamknięte bramy i zasieki z drutu kolczastego. Była widoczna tylko dla tych osób, do których została posłana. Każdy przypadek bilokacji był wynikiem wyraźnej interwencji nadprzyrodzonej.
Drugim zjawiskiem cudownym, w którym uczestniczyła Maria Teresa, były słowne przekazy. Obok „głosu” mówiącego wewnętrznie zaczęły się do niej odzywać głosy różnych osób, głównie duchownych zza żelaznej kurtyny, proszących ją o taką czy inną formę pomocy. Maria Teresa przekazywała je swemu kierownikowi duchowemu, ks. Cristoforowi Campanie, który od początku jej przeżyć mistycznych czuwał nad nią, nad zgodnością przekazów z prawdami wiary i dobrem Kościoła. On tak tłumaczył zjawisko „przekazów nadprzyrodzonych”: „Osoba prowadząca rozmowę za pośrednictwem Marii Teresy czuła w swym umyśle przemożną siłę i doskonale rozumiała, że jest to potężne wezwanie Boga, który przez pośrednictwo Marii Teresy pozwala przekazywać informacje wyłącznie w tym jednym celu, jakim jest pomoc Kościołowi”. Większość przekazów była przeznaczona dla ks. Campany, aby je podał dalej, do Ojca Świętego włącznie. Wszystko musiało się odbywać w absolutnej dyskrecji, dla bezpieczeństwa osób korzystających z tego „mistycznego telefonu zaufania” i dla dobra całej sprawy. O problemach Kościoła Milczenia Ojciec Święty, a był nim wtedy Pius XII, dowiedział się dzięki Marii Teresie i jej spowiednikowi, więc to źródło informacji uznał za bezcenne.
W służbie Kościoła Milczenia
Misja Marii Teresy uzyskiwała coraz szersze wymiary. Spełniana dzięki darom mistycznym przybierała jednakże całkiem realną, konkretną, fizyczną postać. Tak doszły do skutku trzy podróże poświęcone pomocy dla Kościoła prześladowanego, w których Maria Teresa wzięła udział: do Innsbrucku od 5 do 7 czerwca 1955 r., Aten i Grecji od 28 lipca do 4 sierpnia tegoż roku oraz do Norymbergi od 27 maja do 16 czerwca 1956 r. W ich trakcie nastąpiły spotkania, narady oraz otworzyły się możliwości kontaktów i pomocy dla Kościoła w państwach bloku komunistycznego: ZSRR, Czechosłowacji, Węgier, Bułgarii, Jugosławii, Polski, Istrii, a nawet Chin i Indochin. Oczywiście bez darów mistycznych Marii Teresy to wszystko byłoby niemożliwe.
Wielką rolę odegrali też kardynał Joseph Wendel, arcybiskup Monachium, gorliwy wspomożyciel Kościoła na Wschodzie, oraz przedziwna postać młodego działacza komunistycznego, wysoko cenionego przez reżymowe władze węgierskie, znanego tylko pod pseudonimem Filip Trotzki, którym był de facto młody ksiądz, a potem biskup; wykorzystywał on swoje wysokie stanowisko, ażeby pomagać uwięzionym hierarchom, pośredniczyć między nimi a wolnym światem, wyrabiać przepustki i paszporty. Maria Teresa poznała go podczas swoich podróży. Ten niezmordowany, bezgranicznie poświęcony konspiracyjny kapłan kilka lat po święceniach prezbiteratu, na polecenie Piusa XII wyświęcony na biskupa przez kardynała Mindszentyego, krótko po spotkaniu w Norymberdze zmarł z wycieńczenia na galopujące suchoty.
Cokolwiek się działo na płaszczyźnie kontaktów z Kościołem Milczenia, było drobiazgowo przekazywane Ojcu Świętemu. Wiele spraw wymagało decyzji samego papieża, na przykład dyspensa od pewnych rygorów liturgicznych w potajemnym sprawowaniu sakramentów w obozach koncentracyjnych. A wszystko musiało być obwarowane ścisłą tajemnicą, tak aby przypadkiem, przez czyjąś nieostrożność, nie uległo dekonspiracji. Pośrednikiem między papieżem a Marią Teresą był jej kierownik duchowy ks. Campana.
Cud eucharystyczny
W pewnym momencie Pius XII zapragnął jednak osobistego poznania mistyczki. Audiencje, których w sumie było czternaście, zaczęły się w 1955 r., a skończyły w roku 1958, krótko przed śmiercią papieża. Termin poszczególnych audiencji był ustalany drogą duchową; trwały one nieraz wiele godzin, gdyż Ojciec Święty chciał być dokładnie poinformowany o wszystkim, co tylko Maria Teresa wiedziała o kimkolwiek z duchownych i Kościołów za żelazną kurtyną. Słysząc o formach więzienia i dręczenia, a także o heroizmie prześladowanych, papież nieraz płakał rzewnymi łzami.
Ojciec Święty interesował się także życiem duchowym mistyczki. Jednego dnia, dowiedziawszy się, jak głęboko Maria Teresa przeżywa Eucharystię, postanowił się przekonać o tym osobiście. Kiedy spacerowali we dwoje w ogrodach watykańskich, papież wyjął cyborium z czterema komunikantami, prosząc Marię Teresę o to, aby wskazała, które z nich są konsekrowane, a które nie. Ona bez namysłu dwa usunęła, a o pozostałych powiedziała: „Te są konsekrowane”. Papież odparł: „Poprośmy Boga, aby dał nam znak tego, że te dwie hostie są rzeczywiście konsekrowane”. Wtedy na komunikantach wystąpiły plamy krwi, które stopniowo zabarwiły je całe. Ojciec Święty upadł na kolana, widząc ten dowód rzeczywistości eucharystycznej.
Papież nakazywał ks. Campanie szczególną troskę o zdrowie i siły Marii Teresy, bo było widoczne, że szatan chciał utrudniać jej wizyty w Rzymie, gdyż podważały one imperium nienawiści i kłamstwa, które zbudował na Wschodzie. Z drugiej strony trwały jej doświadczenia mistyczne: stygmaty, godziny agonii, ekstazy – a wszystko to naznaczone wielkim cierpieniem. Każdą swoją bilokację opłacała Maria Teresa ogromnym wyczerpaniem fizycznym. Nachodziły ją także różne choroby i dolegliwości.
Pomimo wszystko Maria Teresa nie folgowała sobie. Złożyła ślub ubóstwa i realizowała go w ten sposób, że cały przypadający na nią majątek rodzinny przekazała swojemu bratu, sama zostając bez żadnych dochodów. Pracować zawodowo nie miała możliwości. Żyła w skromnym mieszkaniu, w którym była zorganizowana mała kapliczka z Najświętszym Sakramentem, a także znajdował się pokój gościnny dla przyjezdnych. Żywiła się tym, co przynieśli jej odwiedzający: raz było tego dużo, raz nie było nic... Wszystko, co dostawała w prezencie, było przeznaczane na pomoc dla Kościoła za żelazną kurtyną; organizowała grupy osób zaangażowanych w tę misję, zbierających pieniądze i dary (żywność, pomoce religijne, książki), wysyłane potem przez okazje na Wschód. Gdy dziwiono się, że tak licho się odżywia, Maria Teresa odpowiadała, że ludzie na Wschodzie żywią się o wiele gorzej niż ona.
Nikt się nie domyślał, że ta skromna, cicha, samotnie mieszkająca w Urbanii kobieta dźwiga na swych barkach tak ogromną i odpowiedzialną misję dla Kościoła.
Ślub czystości Maria Teresa złożyła już wiele wcześniej, wtedy, gdy postanowiła swoje życie oddać całkowicie Bogu. Radę ewangeliczną posłuszeństwa rozumiała jako bezwzględne podporządkowanie się Ojcu Świętemu i spowiednikowi; z tym ostatnim uzgadniała odpowiedź na każde wezwanie otrzymywane drogą mistyczną.
Misja w pełni
Właśnie tą drogą przyszło w 1958 r. polecenie, aby Maria Teresa udała się do Związku Radzieckiego, ale normalnie, jako turystka. Jechała bardzo niechętnie, bała się różnych przeciwności, przewidywanych na terenie tego kraju ponurej legendy, która nie była – niestety – legendą. O jej wycieczce zostało powiadomionych przekazem duchowym wielu kapłanów i wiele grup religijnych w ZSRR.
Wbrew początkowym obawom podróż przebiegła bardzo pomyślnie i przyniosła dobre owoce. Maria Teresa za dnia uczestniczyła w oficjalnym programie wycieczki (zwiedziła także mauzoleum Lenina), a wieczorem pracownicy hotelu z nocnej zmiany, wtajemniczeni katolicy, wyprowadzali ją na spotkania z biskupami, kapłanami i grupami świeckich katolików, działających w katakumbach XX wieku. Poznała wielu heroicznie poświęconych sprawom Bożym ludzi, zebrała bezcenne dla papieża informacje, zrobiła wiele zdjęć. Zdumiewała ją podziemna organizacja pracy duszpasterskiej na tak trudnym terenie, jakim był Związek Radziecki. Wszystkie uzyskane wieści, zgłaszane problemy, jak też własne obserwacje i doświadczenia musiała zanotować tylko w pamięci, bo jakiekolwiek zapiski mogły zostać przechwycone na granicy.
Ta trwająca 11 dni podróż zapoczątkowała całą serię wojaży Marii Teresy po krajach bloku komunistycznego. Gdzie mogła się udać, jechała jako turystka, gdzie nie mogła, Bóg jej udzielał daru bilokacji. Musiała znaleźć się wszędzie tam, gdzie Opatrzność widziała potrzebę pomocy, podtrzymania nadziei, załatwienia spraw wymagających pośrednictwa osoby, umożliwienia Kościołowi choćby niewielkiego działania. Dla wiernych cierpiących pod terrorem komunistycznym przyjazdy Marii Teresy były widomym znakiem tego, że Kościół o nich nie zapomniał, że się modli, że pomaga, myśli, że wie o ich cierpieniach – jednym słowem, że jest z nimi jednym Ciałem Mistycznym Chrystusa. To był bardzo ważny aspekt misji danej przez Boga włoskiej mistyczce.
Następca papieża Piusa XII, Jan XXIII, po zapoznaniu się z działalnością Marii Teresy poparł ją całym sercem. Dzięki temu udało się nawiązać szereg cennych więzi z Kościołem prześladowanym. Kardynał Stefan Wyszyński odzyskał wolność, a jako znawca systemu i metod komunistycznych, otrzymał od papieża specjalne pełnomocnictwa na obszar całego bloku komunistycznego. Papież uzyskał zwolnienie z łagru dla kardynała Josefa Slipyja, zwierzchnika Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie, i zezwolenie na jego wyjazd do Rzymu. W Zagrzebiu mógł żyć na wolności i działać w pewnym zakresie arcybiskup Franjo Šeper, bliski powiernik duchowy Marii Teresy. Wielu tych przedstawicieli Kościoła Milczenia Maria Teresa znała w sposób duchowy, więc gdy znaleźli się w Rzymie, chcieli koniecznie ją zobaczyć „na żywo”. Rozpoczynający się II sobór watykański stwarzał ku temu nowe możliwości.
Były też i niepowetowane straty: w 1960 r. po długich cierpieniach zmarł kardynał Stepinac, prymas Chorwacji, dziś już błogosławiony. Ku wielkiemu żalowi Marii Teresy umarł też nagle w Monachium kardynał Joseph Wendel, niezmordowany w niesieniu pomocy Kościołowi na Wschodzie.
Cena ofiary
Kontakty, bilokacje, przekazywanie informacji i darów, organizowanie pomocy materialnej dla Kościoła Milczenia – wszystko to czyniła Maria Teresa z towarzyszeniem bezustannego cierpienia fizycznego i duchowego. Rozumiała, że w ten sposób uczestniczy w bólu i udrękach tych, którzy cierpią za wierność Chrystusowi. W roku 1959 pisała w swoich notatkach: „Widzę, jak nadchodzi zepsucie świata i sprawiedliwość Boga Ojca. Czuję, że nie mogę nic zrobić, bo ja również grzeszyłam zbyt wiele. Widzę burzliwe wydarzenia teraźniejsze i przyszłe, dostrzegam bezdenną otchłań zagłady, ale tę ciemną noc rozświetla jeszcze nikłe światełko miłosierdzia”.
Korzystając z mistycznego pośrednictwa Marii Teresy, jej spowiednik ks. Campana, znający orędzia fatimskie, w 1975 r. zadał następujące pytanie: „Czy zbliża się czas triumfu Matki Bożej nad satanistycznym materializmem?”. Odpowiedź brzmiała: „Już wkrótce! Lecz to będzie straszne! Nie dojdzie do unicestwienia ludzkości, ale niewiele będzie do tego brakowało!”.
Rok później, wobec wiadomości o ciągłych prześladowaniach, ks. Campana zapytał: „Czy krew tych męczenników pójdzie na marne?”. Odpowiedź była krótka: „Ani jedna kropla! Ani jedna kropla!”.
W r. 1963 zmarł Ojciec Święty Jan XXIII. Maria Teresa przez bilokację odwiedziła umierającego, który powiedział jej na pożegnanie: „Ofiarowałem swoje życie za sobór i Kościół Milczenia. Teraz umieram, ale ty musisz żyć dalej. Na mojej śmierci zbuduj sens i cel swojego życia”.
Jak życzył sobie błogosławiony Jan XXIII, sobór trwał nadal, a Maria Teresa, na zaproszenie kard. Stefana Wyszyńskiego, przyjechała do Polski
(cdn.).
Teresa Tyszkiewicz
Maria Teresa Carloni Książka dostępna w naszej księgarni wysyłkowej: www.milujciesie.org.pl, tel. 61 852 32 82
0 komentarze:
Prześlij komentarz